Stado czyli wszystkie Llamy w jednym stosie

Moda, trendy…
Przychodzą – czasem delikatnie falami, czasem jak uderzenie pioruna, nagle i nieprzewidywalnie. Trwają, rozpętują burzę, mieszają w stosach, zmieniają się, a któregoś dnia się kończą.
Co decyduje o tym, że chusta jest modna, chodliwa i rozchwytywana? Marka, wzór, blend, domieszka, kolor zgodny z sezonem, limitowana ilość? Pewnie wszystko po trochu… Co sprawia, że na sprzedażowej próżno takiej szukać? O co chodzi?

Poznajcie fenomen LAM.

Llama… Cóż takiego ma w sobie, że rozpala serducha Świrek? Zostaje w pamięci i wywołuje pragnienie jej zdobycia i posiadania? Lama sama w sobie jest wzorem dziwnym. Troche szalonym, trochę dziecinnym, po prostu innym! Ni to ładne, ni to urocze… Taki sobie, o, zwierzokształt! Ale widocznie tego właśnie trzeba było w poukładanym, eleganckim świecie chustowych wzorów.
Llama pojawiła się w kilku kolorach i blendach. Aczkolwiek niewiele z tych opisanych przeze mnie można było po prostu kupić jako zwykły wypust. Króluje tussah, szarości. Chusty zwarte, lejące, czarujące, zachwycające… Wszystkie warte są uwagi. Niby ten sam blend, a każda inna… Jestem tym szczęśliwcem, który miał możliwość pomacać i porównać je wszystkie na raz.

🖤 Llama Glama… 25% tussahu i 75 % bawełny. Chusta-legenda – nie boję się użyć tego słowa. Chusta-widmo… Niezdobywalna, niezakupywalna… Ot taki koszmarek. Lama… po prostu… brudna, skotłaszona, wymemłana, opluta, ubłocona… Tak brzydka, że aż piękna! A jednak! Jest moc! Fafole tussahowe, miękkość i kawał szmaty. Mix idealny! Miłość od pierwszego macnięcia ❤️ Niby tylko 2% różnicy w zawartości tussahu względem innych Llam o tym samym blendzie, a ma się wrażenie, że to całkiem inna szmata. Dla mnie to mięsisty i nośny ideał. Krótko mówiąc – Królowa jest tylko jedna!
Powstało 10 długich chust. Podczas wypustu wyszło jedynie 6 sztuk tego cudu. Dodatkowe dwie poszły przedpremierowo. Dwie zostały u dziewczyn w Pabelle. Kto ma, ten się cieszy (och, jak ja się cieszę), reszta marzy by mieć…

💛 Banana i Silva są ciut szorstkie, surowe, w odczuciu cieńsze i czepliwe. Chyba najmniej przyjemne ze wszyskich. Może to bardzo subiektywne odczucie, bo jestem zdecydowanie zwolenniczką grubych i mięsistych chust, a wiem doskonale, jak wiele dziewczyn ją pokochalo.
Banana ma cieplejsze kolory i piękne żółte fafolki, ale gdy jej dotykam myślę o tym, by czym prędzej przenieść rękę na Glamę czy Fire. Pogłaskać, przytulić, nakryć jak kocykiem… Banana jest tylko jedna – wyjątkowa 4-ro metrowa sztuka (aktualnie moja❤️). U właścicielki Pabelle jest jeszcze skrawek na potrzeby własne, testy i uszytki. Silva to już normalny wypust, aczkolwiek powstało jedynie 10 sztuk.

💙 Aqua. Zwarta, zachwycająca, cudowna… Nie lubię chust niebieskich, ale to jest tak nieoczywisty niebieski! Jestem oczarowana całkowicie! Gdy rozpakowałam paczkę, zwaliła mnie z nóg! Ciut grubsza od dwóch powyższych. Czepliwa. Hipnotyzująca… Można patrzeć godzinami! Wyszły dwie długie chusty, z czego jedną skrócono i uszyto nosidło. Jedna baaaaaardzo długa kółkowa jest własnością autorki wzoru.

❤️ Fire jest bardziej miękka od Silvy, Banany i Aqua. Obfafolona maxymalnie. Mnie zachwyciła wyrazistością i soczystością koloru. Ognista i energetyczna! Wspaniała odmiana po zgaszonych szarościach, beżach i brązach. Mój syn mówi, że jest ładna i że błyszczy (ma po matce zamiłowanie do fafoli żółtych 💛). Są tylko dwie takie niesamowite piękności. Można jedynie zazdrościć właścicielkom…

💗 Birthday! Cóż za piękność! Jasny róż z kolorowymi żółtymi i różowymi fafolami. Naprawdę wyjątkowa i urocza. Mięciutka, cienka, porywająca, zachwycająca! Istnieją tylko dwie takie chusty – kółkowe. Jedna należy do właścicielki Pabelle, druga jest własnością Chustomamy, która miała przyjemność ją kupić podczas licytacji. Pabellowskie dziewczyny skrywają jeszcze długi skrawek tego cuda w swoich szafach…

🧡 Llama bez nazwy, pieszczotliwie zwana “Szmatą do podłogi”, skradła me serce prostotą i jakimś takim niewymuszonym urokiem. Szaroburo-brązowa. Kolory ziemi, gliny i jesiennej pluchy. W sam raz na teraz. Mięciusia i wdzięczna. Bardziej puchata od swoich sióstr z osnowy. Piękne ciemne fafole na burym tle… Cudowna! Istnieją jedynie dwie sztuki tylko na potrzeby dziewczyn z Pabelle. Zazdroszczę jak nie wiem!

Banana, Silva, Fire, Aqua, Birthday i ”Szmata” zostały utkane po sobie na jednej osnowie. Wszystkie siostry w składzie 27% tussahu i 73% bawełny, to owoc testów i zabawy dziewczyn z kolorem. Stąd tak małe utkane ich ilości. Bardzo piękne to eksperymenty! 💗

💛 Misty Dew… Gładka, mięciutka i miła! Bawełna(52%) z merino(48%). Jakże inna od tussahowych Llam! Llama bez fafoli… Taka kochana, że aż się chce ją przytulić! Kupiłam ją, bo nie mogłam się oprzeć wzorowi, choć kolory są całkowicie nie moje. Kompletnie niefotogeniczna. Rzadko się to zdarza… Raczej dla mniejszych dzieci. Choć latem wspaniale nosiła moje kochane 10 kg . Misty Dew to już pełnoprawny wypust. Z informacji jakie dostałam u źródła wyszło ich 16 sztuk, jak na Llame zawrotna ilość.

💛 Biscotti… Wspaniała! Kawał szmaty. Zdecydowanie toddlerowa. Połączenie bawełny (54%), jedwabiu w typie tussahu (41%) i lnu (5%) poniesie wszystko. Trochę sztywna, trochę gryząca. Jak była nowa, to stała w kącie. Dosłownie! Uwielbiam ją. 18 kilogramów trzy i pół latka niesie cudownie. Nie sądziłam, że zagrzeje u mnie miejsce ze względu na kolor, ale nie mogę się z nią rozstać. Nosi jak złoto! Z platyną i diamentami! Mój starszy syn, gdy go w nią motałam, popatrzył na poły leżące na trawie i powiedział “Mamo, jakie to piękne!”. Mój mały, wrażliwy esteta… ❤️ Piękne. Zdecydowanie! Tylko co począć, gdy się nie lubi jasnych szmat ze względu na ich niepraktyczność? Stalkować producenta i czekać na wypust w ciemnych kolorach w tym wspaniałym blendzie?
Wyszło łącznie 8 sztuk Biscotti. Dwie standardowo zostały w Pabelle. Trzy po losowaniu faktur znalazły miejsce w Polsce (niezmiernie się cieszę, że jestem taką szczęściarą ). Trzy trafiły do Czech.

Jest świeżo po wypuście Llama z tsumugi… Llama Creamrose to pastelowy róż połączony z beżem. Z pewnością mięciutka. Delikatnie obfafolona. Pierwsza, której nie pragnęłam oraz nie losowałam w mojej karierze babywearingowej. Wygląd wyglądem, ale strasznie jestem ciekawa tego pabellowskiego tsumugi. Nie ma co gdybać. Pomacać trzeba, zamotać, przytulić…❤️

W momencie publikacji wpisu trwała tajna aukcja Llam podobnych do “Szmaty do podłogi” – Autumn Forest. Do rozdysponowania dwie piękne tussahowe sztuki – jedna kółkowa i jedna długa trójka. Któż je dostanie w swoje szczęśliwe łapki?

Na czym polega fenomen lam? W sumie szczerze powiem, że nie wiem. Niby szmata jak szmata. Zależy, co kto lubi. Mnie kręcą. Serducho pika mi na widok każdej lamy utkanej na kolorowym tle. Choć jednych pragnę zdecydowanie mniej, innych zdecydowanie bardziej.
Kwestia wyglądu, tego czy chusta sie podoba czy nie, to rzecz względna, każdy lubi przecież coś innego. Ale z całą pewnością mogę powiedzieć, że te chusty to po prostu dobre szmaty. Nośne i wdzięczne. Świetna jakość i serce wplecione między wątek a osnowę. Dziewczynom współtworzącym Pabelle gratuluję dobrej roboty!

Lamoświrka… Matka Lam… Cóż począć? Iść za głosem serca i czekać następnego wypustu! LLAMA rulez! W obiektywie -> Lady Monroe Photography <-  możecie zobaczyć jak pięknie prezentują się zamotane Lamy, wystarczy kliknąć w ten link <3

Bardzo dziękuję Julii i Patrycji z Pabelle za pomoc, zaufanie i cierpliwość 💗Podziękowania należą się też kilku Świrkom, które pomogły zebrać mi wszystkie Llamy w jednym miejscu. Dziękuję Wam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *