Chustomamy to cudowne kobiety – ciepłe, otwarte, pomocne, empatyczne. W naszym hermetycznym świecie lubimy się i czujemy specyficzną “zamotaną” więź. Więc co się dziwić, że kiedy spotykasz – zaznaczę, iż zupełnie obcą – zachustowaną mamę, możesz usłyszeć zamiast “Dzień dobry” swojsko brzmiące “Chrum” lub bezpośrednie “Wow! Mogę pomacać?” 😂
Swój znajdzie swego… Na każdym spacerze czy wyjeździe mam sensory nastawione na zamotane Chuściochy! Kiedy jakiś umknie mojej uwadze, często pomocny okazuje się mój mąż. Sam z dumą nosi naszych synów i chyba z nie mniejszym ode mnie entuzjazmem wykrzykuje wtedy: “Patrz, Chusta!”. W przelocie obie strony wymieniają się pięknymi, pełnymi zrozumienia i aprobaty uśmiechami 😃 Kiedy jest możliwość przystanąć, z chęcią witam się i zagaduję. Lubię być zaczepiana i lubię zaczepiać chustorodziców. Uwielbiam czuć tę nić porozumienia, to namacalne, utkane, wzorzyste, wygodne i przytulaśne “coś”, co nas bezsprzecznie łączy, mimo że się nie znamy. Cudownie jest czuć się częścią czegoś tak wspaniałego i wartościowego jak chustonoszenie!
Zdarzyło mi się gonić mamę w chuście, żeby się przywitać 😂Zdarzyło mi się nagabywać kobiety w autobusie… Przyznaję się! Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina 😉
Odsetek mam noszących swoje dziecko w chuście lub nosidle miękkim jest tak niewielki w stosunku do wszystkich rodziców w kraju, że każda nowo spotkana oplątana duszyczka cieszy jak szóstka w totka!
Gdy spotkasz na spacerze Chustomamę, nie szczędź jej uśmiechu i śmiało z daleka krzycz “Cześć!” 😊
Do zobaczenia! ❤