Jak łamać chustę?

Słyszeliście o tym, że najlepsza, szczególnie na początek jest chusta z drugiej ręki, bo jest już ‘złamana’, ‘ wykochana’ i zdecydowanie łatwiejsza w obsłudze, niż nowa? Założę, się, że tak. 
Ile w tym prawdy? Aktualnie już niewiele. Jeszcze kilka lat temu faktycznie tak było i była to jedna z głównych zasad chustoświata. Sama jeszcze załapałam się na schyłek czasów, kiedy pierwsza chusta ‘koniecznie’ musiała być używana, na kupno nowej porywały się raczej doświadczone już chustoświrki a cały proces łamania chusty był traktowany niemal rytualnie. Dziś tradycja ta powoli zanika. Po pierwsze dlatego, że noszenie staje się coraz bardziej popularne, a same chusty nie są już towarem niszowym, stały się ogólnodostępne, tanie i nikomu nie chce się już z nimi tak bawić i traktować je w kategoriach relikwii. Po drugie producenci starają się wyjść naprzeciw oczekiwaniom i dokładają wszelkich starań, aby ich chusty od nowości były jak najbardziej miękkie, plastyczne i przyjemne do motania. W związku z tym zwyczaj ‘łamania’ chusty powoli odchodzi do lamusa. Gdyby jednak zdarzyło Wam się kupić chustę, która nie jest tak miękka, jak byście chcieli warto wiedzieć jak ją potraktować, żeby stała się milsza w obyciu 😀

Już same standardowe zabiegi pielęgnacyjne, jak pranie, prasowanie i suszenie skutecznie łamią chustę, sprawiają że nabiera miękkości i puchatości. Najczęściej łamania wymagają chusty bawełniane lub z dodatkiem lnu. Są to włókna odporne, więc śmiało można taką chustę wrzucić kilka razy do pralki, wysuszyć w suszarce bębnowej czy potraktować żelazkiem. Należy jednak patrzyć na metkę i zachować ostrożność, bo nie z każdą chustę możemy to zrobić. (Więcej na temat prania, suszenia i prasowania chust pisałam -> tutaj <- ).

Generalnie chusty miękną i wyrabiają się same z siebie, podczas noszenia. Im częściej, więcej i im większy ciężar nosimy tym lepiej. To rozwiązanie ma jeden podstawowy minus: wymaga czasu i uporu 😀 Nie każdy dysponuje cierpliwością, chęciami motania na okrągło twardej i nieprzyjemnej chusty, szczególnie, kiedy nie ma się w domu hopsającego toddlera, który szybko tę sztywność pokona, tylko delikatnego i lekkiego jak piórko noworodzia 😀 Można posłać chustę na macanki koleżance z cięższym wkładzikiem ( kiedyś w chustoświecie bardzo popularne były grupowe łamanki chust) Tylko że wtedy tez trzeba czekać 😀

 

Jeśli nie chcemy pozbywać się chusty z domu, ale próbujemy złamać ją własnymi siłami, to trzeba pamiętać o jednym: im więcej skręcania, zwijania i ugniatania, tym szybciej chusta się podda i zmięknie. Sposobów jest mnóstwo. W czasie, kiedy nie korzystamy z chusty można na przykład zaplatać z niej warkocz. (instrukcje jak to zrobić: -> tutaj <- ). Im mocniej i ciaśniej, tym lepiej. Możemy warkocz rozplatać i zaplatać na nowo, jeśli nie ma na to czasu, to przynajmniej go trochę poskręcać całości – chodzi o to, żeby chusta pracowała. Alternatywą dla klasycznego warkocza, jest zamotanie łóżeczka – można ciasno opleść chustę pomiędzy szczebelkami. To rozwiązanie ma dodatkowe plusy: nie dość, że zdobi łóżeczko, to jeszcze służy za ochraniacz 🙂

Skoro już przy łóżkach jesteśmy: można także rozłożyć chustę pod prześcieradłem i … spać na niej. Nacisk naszego ciała zdecydowanie pomoże chuście zmięknąć.

W ciągu dnia chusta może służyć jako narzędzie rozmaitych zabaw: można zrobić z niej hamak dla malucha przywiązując końce chusty np. do przeciwległych rogów łóżeczka, lub rozwieszając chustę pod stołem. Jeśli nie macie miejsca na hamak, można zrobić z chusty huśtawkę – dla dziecka lub… dla siebie* Pobawcie się ze starszakami w przeciąganie liny, pozawijajcie się w chustę jak naleśnik, albo posadźcie dziecko na chuście i ciągajcie je na niej, jak na sankach – radocha dzieciaków gwarantowana! 😀

*jeśli robicie huśtawkę na drzewie lub innej chropowatej powierzchni najpierw owińcie gałąź szmatką, a dopiero potem wiążcie chustę – unikniecie pobrudzenia lub pozaciągania / pozrywania nitek chusty.

Kolejnym, mocno kontrowersyjnym sposobem jest zamrożenie chusty. Osobiście tego sposobu nie próbowałam i nie polecam! A dodaję go tylko w ramach przestrogi. Przepis jest prosty: chustę należy zmoczyć, następnie włożyć do foliowej torebki a potem do zamrażarki na dobę lub dwie. Następnie chustę wyciągamy, rozmrażamy i voila! Chusta podobno jest już mięciutka.
Niestety pod wpływem zwiększającej się objętości zamarzającej wody włókna mogą ulec nieodwracalnemu uszkodzeniu a nawet poprzerywaniu. Taka uszkodzona, osłabiona chusta może być niebezpieczna w użytkowaniu! Ja nie zaryzykowałabym noszenia w chuście, która była łamana w taki sposób.

Dajcie znać, które ze sposobów próbowaliście i jakie przyniosły efekty.
A może macie jakieś inne pomysły i wymyślicie własne sposoby na złamanie chusty? Podzielcie się w komentarzach! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *