Kiedy na dworze zimno – nie ma słodszego termoforka, niż mały chuścioch! A jednak wielu rodziców rezygnuje w tym czasie z noszenia w obawie, że wymaga to strasznie dużo kombinacji albo pieniędzy. W rzeczywistości wcale nie jest to takie trudne, a opcji jest mnóstwo – od takich, które faktycznie wymagają inwestycji kilkuset złotych, po zupełnie budżetowe – każdy znajdzie coś dla siebie.
Pierwsza i najważniejsza zasada noszenia jesienią i zimą, powtarzana jak mantra na wszystkich chustogrupach brzmi: pod chustę nie zakładamy kurtek ani kombinezonów! Im mniejsze dziecko, tym bardziej rygorystycznie podchodzimy do przestrzegania tych reguł. Dlaczego? Bo tak jest zdrowiej, wygodniej i łatwiej. Serio!
Zacznijmy od faktu, że warunkiem koniecznym, aby noszenie było dla dziecka i rodzica zdrowe i komfortowe jest zapewnienie maluchowi prawidłowej pozycji oraz jej utrzymanie. Z tym chyba nikt nie będzie polemizował. Prawidłową pozycję osiągamy i utrzymujemy dzięki odpowiedniemu dociągnięciu materiału chusty lub dopasowaniu nosidła. I tu zaczynają się schody:
- grube, ocieplane zimowe kurtki czy kombinezony często są wykonane ze śliskich materiałów, więc chusta będzie się ślizgać, jakby właśnie zaczęła żyć własnym życiem, zsuwać z dziecka i naszych ramion, albo w drugą stronę – grube, tępe ubrania uniemożliwią przesuwanie chusty i będą ją blokować.
- im więcej nałożymy na siebie warstw, tym bardziej ubrania będą ograniczać nasze ruchy, jeszcze bardziej utrudniając wykonanie wiązania.
- wypełnienie zbija się w jednych miejscach, a w innych pompuje powietrzem – ciężko to ogarnąć i wyczuć gdzie w tym wszystkim w ogóle jest dziecko, a co dopiero zapanować nad jego pozycją…
- nadmiar materiału może dziecko uwierać, powodować, że będzie mu niewygodnie
- niedociągnięte luzy sprawą, że maluch będzie się czuł niestabilnie, więc szanse na współpracę ze strony dziecka drastycznie się zmniejszają.
- im więcej warstw, tym więcej możliwości, że coś pójdzie nie tak – szkoda nerwów i poświęconego czasu 🙂
Dalej nie jest lepiej. Przypuśćmy, że jakoś jednak zamotaliście (albo macie nosidło, które zdecydowanie łatwiej założyć) i wychodzicie na spacer. Jeśli zagrzejecie się podczas marszu, albo wejdziecie do sklepu to… jesteście ugotowani i nie ma opcji modyfikacji. A potem tacy zgrzani wychodzicie znów na mróz… resztę dopowiedz sobie sam/a 🙂 Zdecydowanie łatwiej po wejściu do sklepu rozpiąć wspólną kurtkę i… voila! Nie grzejecie się! W przypadku najmniejszych maluchów dochodzi jeszcze jeden problem: ich ciała dopiero uczą się utrzymywać odpowiednią temperaturę, system termoregulacji dopiero się stabilizuje i przy zbyt wielu warstwach łatwo malucha niebezpiecznie przegrzać. Często okazuje się, że noszenie malucha na kurtce wbrew pozorom generuje więcej trudności i problemów, a przecież chodzi o to, żeby sobie ułatwiać 😀
Jeśli bardzo lubisz kombinezony dziecięce i nie wyobrażasz sobie bez nich życia, to wybierz taki z dresówki, cienkiego misia czy polaru. Im cieńszy będzie kombinezon, tym będzie łatwiej uzyskać właściwą pozycję dziecka. Świetnym rozwiązaniem są też kombinezony z wełny merino – są idealne do chusty, bo są cienkie, a dzięki właściwościom termoregulacyjnym wełny grzeją, kiedy zimno i pomagają wyregulować temperaturę, kiedy zbyt ciepło. Pamiętajcie też, że najlepiej, jeśli kombinezon nie będzie miał zabudowanych stópek lub – jeśli tak- będzie ciut dłuższy, niż powinien, tak samo, jak w przypadku pajacy, czy śpiochów. (Tu odsyłam do wpisu o ogólnych zasadach ubierania dziecka do chusty/ nosidła, gdzie ten temat jest rozwinięty )
Pamiętaj też, że do chusty czy nosidła nie musicie się ubierać tak ciepło, jak osobno – chusta sama z sobie jest jedną warstwą ‘ocieplenia’, a dodatkowo Wasze ciała grzeją się od siebie wzajemnie, więc będzie Wam dużo cieplej, niż normalnie.
Mam nadzieję, że już Was przekonałam, że naprawdę lepiej i wygodniej będzie zamotać chustę pod kurtkę 🙂
A co na nią?
Opcji jest naprawdę dużo i jeśli nie chcecie, to nie trzeba wcale wydawać milionów monet na specjalistyczną odzież (choć osobiście polecam, bo najnowsze modele są baaardzo funkcjonalne, a wzory przyprawiają o zawrót głowy 😀 )
Jeśli nosicie się często, to na rynku jest dostępnych mamy cały wachlarz możliwości stworzonych specjalnie z myślą o chustorodzicach. Wybór jest naprawdę duży i na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.
OSŁONKA NA CHUSTĘ
Osobna osłonka (otulacz), która stanowi okrycie wierzchnie dla dziecka, podczas, kiedy rodzic ma na sobie swoją standardową kurtkę (rozpiętą). Osłonkę zakładamy na chustę/nosidło i mocujemy za pomocą regulowanych pasków dostosowując do rozmiaru rodzica i dziecka. Proste, szybkie i uniwersalne rozwiązanie, które idealnie sprawdza się, kiedy malucha nosi więcej osób. Na rynku są dostępne różne wersje osłonek: polarowe, nieprzemakalne (z softshellu lub tkaniny wodoodpornej) lub 2w1 – nieprzemakalny wierzch z odpinanym dociepleniem od spodu.
W teorii można je nosić zarówno z dzieckiem z przodu, jak i na plecach. W praktyce ta druga opcja jest często niezbyt wygodna 🙂
BLUZA “Z DZIURĄ NA DZIECKO”
Specjalna, poszerzana bluza z dodatkowym otworem (i kapturkiem), przez który przekładamy główkę dziecka. W zestawie jest również komin dla rodzica.
+ można w niej nosić zarówno z przodu, jak i na plecach
+ krojona dość oversizeowo, więc jeśli między rodzicami nie ma gigantycznej różnicy w gabarytach to spokojnie mogą służyć zarówno mamie, jak i tacie
– założenie jej z dzieckiem na plecach wymaga pewnej wprawy (ale jak ktoś umie wrzucić na plecy dziecko, to i z bluzą sobie poradzi :D)
– wygląda dobrze tylko z dzieckiem. Jak wyjmiemy malucha, to zostajemy w dziwnej, bezkształtnej bluzie z dziurą i kapturem dyndającym na środku klatki piersiowej 😀
– raczej dla maluchów, w większości dziura na głowę dziecka jest dość mała
BLUZA Z PANELEM
Klasyczna, rozpinana bluza z dodatkowym, dopinanym panelem na dziecko. W zależności od producenta ma opcję wpięcia panelu tylko z przodu, lub z przodu i na plecach.
+ ma w zestawie także panel na brzuch więc może służyć już w ciąży
+ do noszenia z przodu i na plecach
+ można odpiąć panel i mamy zwykłą bluzę
BLUZY TYPU Xw1
Specjalnie skrojone bluzy z podwójnym zamkiem – spinając ze sobą zewnętrzne zamki uzyskujemy oversizeową bluzę dla dwojga, zapinając ‘na zakładkę’ mamy dopasowaną bluzę do noszenia solo – idealne rozwiązanie dla tych, którzy nie lubią oversizeów 🙂
+ są multifunkcjonalne: do noszenia w ciąży, z dzieckiem z przodu, z dzieckiem na plecach, bez dziecka, do karmienia piersią. Ja je uwielbiam – mam ich kilka i pomimo, że pod bluzą nie noszę już od dawna, to są w stałym użyciu w wersji solo. Z autopsji podpowiem, że rewelacyjnie sprawdzają się też do jazdy na rowerze czy rolkach w chłodne dni – podwójna warstwa materiału z przodu chroni przed przewiewaniem, a pojedyncza na plecach i rękawach nie grzeje dodatkowo tam, gdzie nie trzeba. (No i jest dłuższa, więc nie wieje po nerkach 😀 )
+ miejsca na dziecko jest naprawdę dużo, bluza spokojnie posłuży na kilka sezonów noszenia
– rozmiary wersji solo dość mocno się różnią w zależności od producenta, trzeba sprawdzać gdzie który rozmiar będzie odpowiedni
– cena, wydanie ~300zł na bluzę, nawet najbardziej funkcjonalną często wymaga przemyślenia
(na zdjęciach bluza 5w1 Greyse)
PŁASZCZOBLUZY
+ multifunkcjonalne – można nosić w ciąży, z dzieckiem z przodu, na plecach i bez dziecka
+ oversize i unisex – pasują zarówno mamie, jak i tacie o ile nie ma ogromnej różnicy w gabarytach
+ zazwyczaj są grubsze, niż klasyczna bluza, na lekką zimę spokojnie wystarczą bez konieczności zakładania kurtki
– cena, tak samo, jak wyżej
KURTKA SOFTSHELL Z PANELAMI
Lekka kurtka z kompletem paneli (do noszenia w ciąży, z dzieckiem z przodu, na plecach)
+ multifunkcjonalna
+ wiele opcji regulacji zarówno pod rodzica, jak i pod dziecko – spokojnie posłuży kilka sezonów
+ chroni przed deszczem i wiatrem, ale oddycha, więc możemy z niej korzystać przez 3 pory roku – w cieplejsze dni się nie pocimy, zimą wystarczy zazwyczaj lekka bluza pod spód
+ najnowsze modele mają
+ ogromny wybór wzorów i kolorów od klasycznych gładkich, po barwne motywy – każdy znajdzie coś dla siebie, tym bardziej, że są wersje damskie i męskie
– założenie jej, szczególnie z dzieckiem na plecach może na początku wymagać pewnej ekwilibrystyki, ale tak, jak w przypadku bluzy – jeśli rodzic dał radę zamotać dziecko na plecach, to założenie kurtki też ogarnie 😀
– cena (ten argument często pada, choć prawdę mówiąc ja nie jestem pewna, czy ~500zł za tak funkcjonalną kurtkę na kilka sezonów to naprawdę aż tak dużo. Dla mnie jest to po prostu zwykła cena za kurtkę. Żwykłe, poliestrowe kurtki z sieciówek bez możliwości noszenia kosztują tyle samo).
(kurtka softshell 4w1 Greyse, fot. Monika Frąckowiak Fotografia)
INNE KURTKI DO NOSZENIA
Tutaj już cały wachlarz możliwości: w różnych firmach, szczególnie tych zagranicznych znajdziecie mnóstwo krojów, wzorów i materiałów – od puchówek, po wiatrówki, styl sportowy, elegancki, parki, płaszcze, unisex, do noszenia tylko z przodu, lub z przodu i na plecach – każdy znajdzie coś dla siebie. Rozstrzał cenowy też jest bardzo duży. W tym przypadku cena najczęściej idzie w parze z jakością i funkcjonalnością, ale każdy może zrobić rekonesans i zdecydować się na wersję, która najbardziej odpowiada jego potrzebom i możliwościom. Trzeba uważać przy zamawianiu, szczególnie w przypadku tańszych modeli, bo zdarza się, że są mocno niedopracowane i wymagają poprawek, żeby w ogóle móc w nich nosić, ale jeśli macie zdolności krawieckie to jest to super sposób na zdobycie fajnej kurtki na niewielkie pieniądze 🙂
Warto też wspomnieć, że jest kilka firm, których produkty wcale nie były stworzone, jako odzież do noszenia, ale w praktyce rewelacyjnie się sprawdzają, dlatego są bardzo popularne w chustoświecie. Znam też producenta ‘normalnych’ kurtek, który po namowach klientek postanowił wypuścić dodatek w postaci dopinanego panelu kompatybilnego z kurtką. Jak widać popyt jest, a rynek wciąż się rozwija i opcji przybywa z każdym rokiem 🙂
Co jednak, jeśli dopiero zaczynacie swoją przygodę z noszeniem i nie wiecie, czy Wam się spodoba, albo nosicie się na tyle rzadko, że nie chcecie inwestować dodatkowych pieniędzy w specjalną odzież?
Domowych opcji budżetowych (lub zupełnie bezkosztowych) jest przynajmniej tyle samo 🙂
Po pierwsze przejrzyjcie szafę. Jeśli maluch urodził się w okresie jesienno-zimowym i miałaś kurtkę, w którą mieściłaś się z ciążowym brzuchem, to na początek we dwójkę powinna być idealna 🙂
Poza tym przydatne mogą być wszystkie rozpinane swetry w kroju oversize, lub po prostu za duże o 1-2 rozmiary (zależy jak duże jest dziecko). Do noszenia z przodu nada się też wszystko, co ma dłuższe poły, którymi można okryć dziecko, jak np kardigany, czy bluzy z asymetrycznym zapięciem Do noszenia na plecach najlepsze są kroje z większym dekoltem i szersze w ramionach – oversize albo nietoperz.
Możesz też pożyczyć coś od mamy, siostry czy koleżanki trochę większej, niż Ty, albo poszperać w szafie partnera, jeśli jest postawniejszy od Ciebie 🙂
Doraźnie, jako osłonkę na chustę czy nosidło możesz również wykorzystać to, co akurat masz pod ręką, np. kocyk malucha, lub własną, rozpinaną bluzę. Na swoim IG pokazuję jak zrobić: osłonka na chustę/nosidło z kocyka oraz osłonka na nosidło klamrowe z bluzy.
Jeśli masz zmysł krawiecki możesz pokusić się o samodzielne uszycie panela dopinanego do Twojej kurtki – wystarczy pasujący zamek, trochę materiału i… do dzieła! (albo do krawcowej :D)
Jeśli chodzi o maluchy myślę, że już wszystko jasne, a co z większymi dziećmi, takimi, które już samodzielnie chodzą? No tu się sprawa trochę komplikuje. Osobiście nawet w przypadku starszych dzieci zalecałabym niemotanie na kurtkę, ponieważ jest to zwyczajnie trudniejsze (dowód na zdjęciu 😀 ) . Wiem jednak, że taki toddler często ma już własne zdanie na temat tego, jak chce być noszony – chce mieć większą swobodę ruchów, wyciąga rączki na zewnątrz, co chwilę zmienia zdanie czy chce być w chuście, czy jednak chodzić na własnych nóżkach… Poza tym u starszaka, któremu w trakcie spaceru zmęczyły się nóżki, motanie pod kurtkę może nie wchodzić w grę, bo wiązałoby się z rozbieraniem siebie i dziecka na mrozie.
Jeśli chodzi o pozycję to już sam fakt, że dziecko jest większe i cięższe powoduje, że jest nam łatwiej nadać i utrzymać jego prawidłową pozycję – większe dziecko nie ‘zgubi się’ nawet grubych w warstwach kurtek i kombinezonów, jego ciało już bardziej stabilne, a maluch jest go świadomy i zdolny sam poprawić swoją pozycję. Poza tym starsze dziecko spędza w chuście zdecydowanie mniej czasu, niż niemowlę. Taki aktywny, chodzący brzdąc nie potrzebuje już aż takiego odciążenia, jak niemobilny maluch – nawet jeśli pojawią się jakieś niedociągnięcia, to jego ciało jest już gotowe, żeby poradzić sobie z nimi bez ryzyka nadwyrężania i rozpracować je podczas spontanicznej aktywności.
Warto jednak pamiętać, że noszenie w kiepsko wykonanym wiązaniu będzie mocno obciążające dla rodzica – jeśli będą luzy, to ciężar dziecka nie będzie się rozkładał równomiernie, środek ciężkości będzie się przesuwał, zmuszając rodzica do przyjmowania nienaturalnej postawy, żeby skompensować przeciążenia, będzie nadmiernie obciążać mięśnie i niektóre partie kręgosłupa. O komforcie takiego noszenia nawet nie wspomnę 🙂 Warto dbać o prawidłowe wiązanie nie tylko w trosce o zdrowie dziecka, ale także swoje, dlatego jeśli taka sytuacja zdarza Wam się często, to zimą stawiałabym bardziej na nosidło niż chustę (szczególnie w przypadku braku pewności swoich umiejętności w motaniu). Wtedy opcja noszenia na kurtkę będzie szybsza, zdecydowanie łatwiejsza i z mniejszym ryzykiem, że coś się rozjedzie 😀
Na koniec: kurtka kurtką, ale poza tym są jeszcze… buty malucha, które po spacerku w błotku gwarantują nam nowe wzorki na ubraniach. Jeśli lubicie ten rodzaj sztuki, albo wychodzicie z założenia, że ‘jak wyschnie to samo odpadnie’ to ok. Jeśli jednak lubicie swoje ubrania wersji bez dodatkowych ozdób, to warto się na to przygotować 😀
Opcja 1: zdejmujemy buty (wtedy warto zadbać o zapasową parę grubych skarpetek/ocieplaczy, które założymy w zamian, żeby maluchowi nie zmarzły nóżki. No i każdorazowo trzeba robić zmianę butów, bo może być lekko… irytujące :)).
Opcja 2: zapas mokrych chusteczek i czyścimy buciki przed zamotaniem malucha (mało ekologiczne i czasochłonne).
Opcja 3. zabezpieczamy buciki foliowymi woreczkami/szpitalnymi ochraniaczami na buty/ochraniaczami na koła do wózka 🙂