Jak pokonać chustobunt i zwiększyć komfort noszenia – noszenie toddlera w pigułce

Często bywa tak: macie już swojego wyczekanego noworodzia. Macie za sobą odbyty kurs u doradcy noszenia, czas leci, motanie nie sprawia już takich trudności jak na początku, Wy chustę obsługujecie już całkiem sprawnie i nosicie się często chłonąc bliskość i radość z niej płynącą. Tymczasem miesiące mijają, noworodzio już dawno przestał być noworodkiem, a słodkich kilogramów przybywa i okazuje się, że noszenie wcale nie jest już takie przyjemne jak na początku, bo tu coś boli, tam strzyka, kręgosłup wyraźnie daje o sobie znać, a chusta zaczyna boleśnie wrzynać się w ciało.  Dodatkowo dziecko też jakoś inaczej zachowuje się w chuście: niby chce się nosić, ale zdecydowanie się wierci, rozgląda i ogólnie odnosicie wrażenie, że jemu też nie jest już do końca wygodnie. Co robić? Zagryzać zęby i cierpieć w milczeniu? Przecież dziecko już lżejsze się nie zrobi, będzie tylko gorzej. Może więc pora pożegnać się z noszeniem i przejść na chustoemeryturę? Szkoda, bo jednak ta bliskość nadal jest potrzebna zarówno Wam, jak i dziecku. Poza tym tak lubiliście spacery po bezdrożach czasie drzemki dziecka. Czy bez chusty jesteście skazani na siedzenie w miejscu, albo wózek i spacery wytyczonym drogami, a łąki i lasy odpadają? Bez obaw! Noszenie nie jest zarezerwowane tylko dla maluszków. Zanim udacie się na chustoemeryturę przeczytajcie jak nosić starszaka, bo może się okazać, że wybieraliście się na nią zdecydowanie przedwcześnie 🙂

Po pierwsze warto wiedzieć, że tzw. chustobunty, czyli etapy, kiedy dziecko nagle przestaje lubić chustę i sprzeciwia się motaniu są zupełnie normalne i wynikają z naturalnego procesu rozwojowego dziecka. Bardzo często wiążą się z tzw. skokami rozwojowymi i nabywaniem przez dziecko kolejnych kamieni milowych rozwoju.
Pierwszy klasyczny chustobunt to okolice 3mca, kiedy kończy się ‘czwarty trymestr’, dziecko jest zaadaptowane w świecie zewnętrznym, zaczyna wykazywać ciekawość na to, co dzieje się dookoła i domagać się możliwości eksploracji otoczenia. Kolejny możliwy chustobunt to okres po 6mcu, kiedy dziecko zaczyna stawać się mobilne – uczy się pełzać, siadać, czworakować, etc. To okres bardzo intensywnego rozwoju, kiedy dziecko może być tak zachwycone nowymi umiejętnościami i idącymi za nimi możliwościami, że nie chce tracić czasu na siedzenie w chuście 😀
Następnym i często ostatnim okresem chustobuntu to okolice roku, kiedy dziecko uczy się chodzić – wtedy również nie chce być noszone, tylko zdobywać świat na własnych nóżkach. To często moment, kiedy wielu rodziców decyduje się zakończyć przygodę z noszeniem, ale wcale nie musi tak być.
Oczywiście ile dzieci, tyle możliwości i opisane przeze mnie okresy i reakcje są bardzo umowne, jedna warto zdawać sobie sprawę, że niechęć dziecka do motania nie zawsze musi oznaczać, że robimy coś nie tak, a bywa po prostu naturalną konsekwencją jego rozwoju. Dobra wiadomość jest taka, że takie klasyczne, rozwojowe chustobunty często są chwilowe i mijają samoistnie, jeśli zależy Wam na dalszym noszeniu to zazwyczaj wystarczy przeczekać.

Możecie też wziąć pod uwagę, że dziecku w chuście może się zwyczajnie… nudzić. Szczególnie, jeśli motacie się w domu, gdzie każdy fragment przestrzeni dziecko już świetnie zna z każdej perspektywy. Tutaj może pomóc danie dziecku zabawki czy gryzaka, którym będzie się mogło zająć, lub… wyjście na spacer, żeby dostarczyć nowych bodźców.

Czasem jednak nie chcemy lub nie możemy po prostu bezczynnie czekać na powrót współpracy ze strony dziecka. Albo dziecko wcale nie wykazuje niechęci do chusty, nosimy nadal, tylko po prostu przestało to być tak komfortowe, jak do tej pory. Co wtedy?

Pierwszym i najbardziej oczywistym rozwiązaniem jest zmiana chusty na nosidło. Warto przed zakupem przymierzyć kilka modeli lub umówić się z doradcą na dobranie nosidła, które będzie odpowiednie dla Was, bo rozwiązań i modeli jest aktualnie na rynku ogrom, a każdy ma inne wymagania i preferencje J

Jeśli jednak chcecie pozostać przy chuście, to również mam dla Was kilka rozwiązań, które pozwolą Wam nadal cieszyć się motaniem i nadal nosić się zdrowo i wygodnie:

Przyjrzyj się wiązaniu.
Upewnij się, że wiązanie jest wykonane starannie a chusta dobrze dociągnięta. Im większy ciężar dziecka, tym bardziej odczuwalny będzie każdy luz, a drobne błędy, które przy maluchu nie wpływały na wygodę, przy starszaku mogą zdecydowanie pogorszyć komfort noszenia. Pilnuj też, żeby poły chusty nie rolowały się na Twoich ramionach, czy pod kolankami dziecka. Rozłóż materiał równomiernie na możliwie jak największej powierzchni tak, żeby ciężar nie opierał się tylko na jednym punkcie. Pamiętaj, że uda dziecka powinny być podparte na całej długości – od dołów podkolanowych aż do guzów kulszowych. W przeciwnym wypadku zrolowane poły mogą zebrać się pod kolankami i osiągniemy efekt zwany w chustoświecie ‘dupkowpadką’, czyli pupa dziecka od wpływem ciężaru ciała może się zapadać coraz niżej, a dziecko zamiast wygodnie siedzieć w chuście zawisa na dołach podkolanowych. Pamiętaj, że zmienia się nie tylko wielkość i waga dziecka, jego pozycja w chuście też będzie się zmieniać wraz z osiąganiem przez nie kolejnych etapów rozwoju. Wiązanie musi się do tych zmian dostosować, żeby nadal dobrze spełniać swoją rolę.
W przypadku niektórych wiązań można rozważyć alternatywne wykończenia wiązania, które zmieniają rozłożenie ciężaru dziecka – warto poszukać inspiracji w internecie, albo skonsultować się z bardziej doświadczonymi chustomamami lub doradcą noszenia. Mamy naprawdę duży zasób przeróżnych tricków wiązaniowych czy modyfikacji, które oprócz walorów wizualnych niosą ze sobą wartości użytkowe i potrafią znacznie zwiększyć komfort noszenia.

To jest też moment, w którym koniecznie trzeba przyjrzeć się własnej postawie, gdyż wszelkie błędy podczas noszenia cięższego dziecka mogą bardzo negatywnie wpływać na zdrowie osoby noszącej – obciążać kręgosłup, stawy i mięśnie a nawet przyczyniać się do powstania kontuzji. Jeśli nosimy regularnie, to nasze ciało stopniowo i harmonijnie przyzwyczaja się do noszenia coraz większego ciężaru, jednak musi się to odbywać przy zachowaniu prawidłowej postawy ciała.

Spróbuj nowych wiązań. 
Idąc o krok dalej: jeśli nosisz tylko w jednym, podstawowym wiązaniu warto rozważyć naukę innych? Być może dziecko wierci się, bo chce widzieć więcej? Jeśli nosicie się tylko z przodu, to warto spróbować noszenia dziecka z boku (na biodrze) lub z tyłu. Zauważcie, że dziecko noszone na klatce piersiowej rodzica jest ustawione tyłem do kierunku poruszania się. Maluszkom najmłodszym i tym, które chcą odpocząć zupełnie to nie przeszkadza – one potrzebują przede wszystkim bliskości rodzica i możliwości przytulenia, reszta jest zdecydowanie na dalszym planie. Jednak maluch dojrzewa, okna jego aktywności wydłużają, rozwija się w nim ciekawość i potrzeba eksploracji świata zewnętrznego, a wtedy taki mały odkrywca może chcieć już widzieć świat z tej samej perspektywy, co rodzic. Możemy u to umożliwić przekładając dziecko na biodro lub plecy*. 

Pamiętajcie, że nigdy nie nosimy dziecka w chuście/nosidle tyłem do rodzica! Noszenie przodem do świata z przodu rodzica jest dla dziecka szkodliwe w wielu aspektach – nie tylko ruchowym, ale również psychicznym i sensorycznym. Dziecko zawsze powinno być skierowane brzuszkiem do rodzica!

Najpopularniejszym sposobem noszenia na biodrze jest chusta kółkowa, ale istnieje też sporo wiązań z chusty długiej, które umożliwiają taki sposób noszenia, np. półkangur / kangur na biodrze (ang. Kangaroo Hip Carry ) , siodełko z pętelką (ang. Robins Hip Carry) , lub wiązanie na biodrze z węzłem przesuwnym (ang. Traditional Sling Carry). Trzeba pamiętać, że noszenie z boku jest najbardziej obciążające dla osoby noszącej ze względu na nierównomierne rozłożenie ciężaru dziecka. Jednocześnie jest to wiązanie asymetryczne dla dziecka, więc żeby zachować równowagę stymulacji trzeba pamiętać o zmianie stron i możliwie jak najkrótszym czasie jednorazowego noszenia.

Jeśli chodzi o perspektywę osoby noszącej to większe ciężary zdecydowanie najzdrowiej jest nosić na plecach  – zmiana środka  ciężkości wspomaga utrzymanie prawidłowej postawy i odciąża kręgosłup. Na początek warto spróbować plecaka prostego (PP , ang. Rucksack Carry) – jest to stosunkowo proste wiązanie, jednak ze względu na ograniczoną możliwość kontroli warto pierwsze próby wykonywać pod okiem doradcy – zdecydowanie pomaga to przełamać stres wynikający ze ‘stracenia dziecka z oczu’ 😀 Jeśli nie czujecie się na tyle pewnie, żeby wrzucić dziecko na plecy, albo nadal chcecie mieć możliwość tulenia – nic straconego. Możecie nadal nosić z przodu, ale spróbować wiązań warstwowych, np. 2X / podwójny iks (ang. front cross carry \ FCC, znany również pod nazwą koala carry), podwójny półkangur (ang. front double hammock).
Kolejny krok to wiązania warstwowe na plecach, np. plecak z koszulką (ang. double hammock / DH) , plecak z krzyżem (ang. back wrap cross Carry / BWCC) , plecak wzmocniony (ang. rainforced rear rucksack / RRR), możliwości jest mnóstwo!

Rozważ zmianę chusty.
Jeśli nadal motacie w podstawowej chuście z początków noszenia warto rozważyć jej zmianę na inną. Typowe chusty dla noworodków są raczej cienkie (gsm <240), bo idealnie pozwalają otulić małe ciałko i kontrolować jego pozycję, jednak przy cięższych dzieciach nie odciążają już tak dobrze, mogą nie trzymać wiązania, luzować się i wpijać się w ciało, powodując dyskomfort. Rozwiązaniem będzie grubsza chusta – umiejętnie dobrana do Waszych oczekiwań w zupełności wystarczy Wam już do końca noszenia. Jeśli jesteście ciekawi nowości jest to też idealny czas na przetestowanie różnych domieszek w chustach – właściwości chusty, oraz komfort motania i noszenia mogą się znacznie różnić w zależności od składu chusty, a Wy macie już na tyle obycia i doświadczenia w wiązaniu, że jesteście w stanie te różnice zauważyć i docenić. To idealny moment na rozpoczęcie przygody z chustowymi macankami , testami, wymiankami 🙂

Powodzenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *